21.04.2021

Notes Josimy


Rozczytywanie nowych, ale jednak znanych kompozycji jest dla wykonawcy doświadczeniem nadal ciekawym. Oto coś, co słyszeliśmy wielokrotnie – odkrywamy teraz pod naszymi palcami, dotykamy fizycznie materii z jakiej dany utwór jest ulepiony. Zazwyczaj jednak czynności te zawierają elementy rutyny: to po prostu pierwszy etap pracy, której finałem będzie przedstawienie efektów tejże pracy, czyli – płynne zagranie utworu.

Ale odkrywanie kompozycji praktycznie nieznanych, skomponowanych przez osobę zapomnianą, rozczytywanie oryginalnych ręcznych zapisków jest doświadczeniem wręcz wzruszającym. Wzruszającym tym bardziej, kiedy posiadamy wiedzę, że twórczynią tych utworów była kilkunastoletnia dziewczynka, porwana przez historię  lat 1939-1945 a raczej 1939-1943.

Josima Feldschuh – rozwijała swe muzyczne skrzydła przede wszystkim pod okiem matki Perły Feldschuh – pianistki i muzykologa. Od wczesnych lat z ciekawością i zapałem podchodziła do komponowania – powtarzała, że chce być pierwszą wybitną  kompozytorką, zżymała się na zamknięte, męskie grono kompozytorów, nie rozumiała dlaczego kobiety nie mogłyby dorównać mężczyznom w tej dziedzinie.

Choć zachowany notes muzyczny Josimy pochodzi z  roku 1940 (wszystkie kompozycje są tak w nim datowane) zapewne młoda pianistka tworzyła je na przestrzeni roku, może 2-3 lat. Wiemy, że w przepisywaniu ich pomagała jej matka. Josima komponując robiła notatki, prowadziła jakby „muzyczny brudnopis” a dopiero potem, razem z mamą przepisywały kompozycje „na czysto”.

Josima komponowała bardzo swobodnie, zachwycający jest ten rys jej twórczości, jeszcze nieokiełznany „klasycznymi” zasadami muzyki. Przebija w nich odwaga dziecka, które budując z klocków most, nie poskramia swej wyobraźni, pomimo, że stworzona konstrukcja bywa czasami chwiejna. Tematy jej miniatur zaczynają się czasami na mocnej wartości taktu, następnym razem rozpoczyna je od ostatniej, tak jakby -  pomiędzy nimi - dawała się naprawdę ponieść temu, co przynosi utwór. Przetworzenia, a nawet metrum bywają nieregularne, prowadzi je często harmonia albo potrzeba podkreślenia a nawet zdublowania jakiegoś napięcia lub chwilowego finału. Dlatego u Josimy  nawet klasyczny temat – czasami kończy lub zaczyna się w połowie taktu, obejmuje dwa takty, następnym razem dwa i pół lub trzy. Jakby Josima sama chciała zobaczyć i godziła się na to co przyniesie a raczej gdzie ją dana melodia zaprowadzi.

Bardzo ciekawym doświadczeniem jest poznawanie kompozycji kogoś tak młodego, kogoś, kto w zasadzie jeszcze amatorsko (pomimo swoich niezwykłych umiejętności pianistycznych) poruszał się w świecie komponowania. Pewne niezgrabności, próby bardziej lub mniej udane doboru harmonii, poszukiwania akordów ciekawie brzmiących, nawet lekko zgryźliwych, ale jednak podkreślających dramatyzm danego fragmentu dodają tej muzyce charakteru, postać autorki wyziera właśnie przede wszystkim z takich miejsc, a nie z uładzonych, grzecznych melodyjek.

Muszę przyznać, że kilkakrotnie nie wiedziałam, czy harmonia zapisana przez młodą kompozytorkę jest poprawna, czy to błąd powstały w trakcie przepisywania gotowego już utworu. Tym bardziej, że błędów w zachowanym zeszycie jest dosyć dużo. Poruszałam się zatem pomiędzy tymi niedociągnięciami nie wiedząc, czy Josima specjalnie w jednym głosie tworzy  tryb molowy, w drugiej durowy, czy to błąd, czy eksperymenty ciekawskiej, uzdolnionej nastolatki, a może tylko zapomnienie o dodatkowym znaku chromatycznym i  brak podkreślenia zmiany klucza?

Tak jak i różne zdarzały się usterki w zapisie, tak i ja decydowałam się na różne metody obejścia danej niepewności. Czasami decydowałam za młoda autorkę, czasami podkreślałam jej dziwnie brzmiące harmonie, niekiedy pozwalałam sobie na wykorzystywanie różnych trybów wtedy, gdy temat był powtarzany kilkakrotnie a zapis był nieścisły.

Bardzo ciekawe jest to, że Josima komponowała w trzech stylach. Zdawałoby się, że inspiruje się a może nawet świadomie, także w celach edukacyjnych kopiuje style: klasyczny, romantyczny i impresjonistyczny. Mamy zatem świetną Sonatę brzmiącą klasycznie, wirtuozowsko, dowcipnie. Dalej sięgamy do zbioru Mazurków, Walca i Nokturnu, które w piękny i świadomy sposób nawiązują do  stylu chopinowskiego. Ostatnim, dla mnie najciekawszym zbiorem jest kilka kompozycji, które w całości lub w większych fragmentach zawierają faktury  i harmonie nowocześniejsze, zaczerpnięte już ze zdobyczy XX wieku. Są tam i odniesienia do Debussy’ego np. w przepięknej kompozycji „Szemranie strumyka” gdzie Josima nie tylko tworzy bogatą, rozbudowaną formę akompaniamentu, ale odważnie porzuca harmonię klasyczną na rzecz chromatyki, czy też np. Rapsodii, w której inspiruje się skalami orientalnymi tworząc z nich jednak bardziej impresję niż  realną prezentację folkloru.

Z zachowanych wspomnień wiemy, że rodzice przywiązywali dużą wagę do odpowiednio dobranego repertuaru – przeważał więc ten klasyczny. Mama Josimy bywała surowa, nie przepadała, kiedy jej córka grywała  lekkie szlagiery czy piosenki popularne w tamtych czasach, możemy więc założyć, że zapoznawała ją z szerokim ale jednak – repertuarem czysto pianistycznym. Ze stylem Mozarta na pewno była zaznajomiona, grała wszak jego Koncert Es-dur, a zatem możemy przyjąć że droga do niego wiodła też przez jego sonaty. Nawet jeśli Josima jeszcze niektórych utworów nie grywała – Debussy’ego czy trudniejszych kompozycji Chopina, może miała okazje - jeszcze w przedwojennych czasach, obejrzeć partytury, może matka grywała jej te kompozycje?

Josima miała wszelkie predyspozycje aby zostać wybitną pianistką, jej biegłość i muzykalność zdobyły szczególny rozgłos po koncercie z Żydowską Orkiestrą Symfoniczną 21 marca 1941 roku, na którym wykonała IX Koncert Fortepianowy Es-dur W. A. Mozarta. Przede wszystkim jednak chciała komponować. Ze wspomnień wiemy że była pracowita, miała ogromny temperament, była ciekawska i odważna w swoich poszukiwaniach.

Odtwarzanie takich niepoznanych utworów ma aspekt nie tylko muzyczny. Ocena jej kompozycji oczywiście należy do odbiorcy, jednak zachowanie i archiwizowanie takich utworów ma elementy działań muzealnych albo wystawienniczych. I mam tu na myśli „archiwizację” dźwiękową. W przypadku historii muzyki liczy się nie tylko otoczenie troską zachowanych autografów ale też zapewnienie bytu zapisanym w nich dźwiękom. Bo czyż lepiej obejrzeć  partytury Josimy czy po prostu posłuchać jej kompozycji?

Josima zmarła na gruźlicę  poza murami getta 21 kwietnia 1943 roku.

Notes młodej kompozytorki przetrwał, chroniony przez ojca jako najcenniejsza pamiątka  po uzdolnionej, jedynej córce.
Realizacja: HighFiveStudio